Karta Wenecka
Analiza założeń na przykładzie problemów rewaloryzacji Lipnicy Murowanej
Część pierwsza – zgoda. Nie rozumiem jednak i nie zgadzam się z częścią drugą: oto bowiem dostaję czytelny zakaz zmieniania czegokolwiek np. w wykończeniu wnętrz. Czyż nie należy wymienić rozpadającej się dachówki na inną? Dajmy na to jeden z domów przy Rynku lipnickim (zabytkowy) traci po wichurze znaczną część poszycia dachowego. Dachówka, dodajmy, spłowiała, a więc taka, której koloru już nie znamy. Położenie nowej będzie już z pewnością zmianą wystroju – a co dopiero gdy nie dysponujemy historyczną dachówką (a wyrób, na podstawie istniejących egzemplarzy jest zbyt kosztowny), i zamiast specyficznego „mnicha” położyć możemy wyłącznie „podwójną S” czy inny nowoczesny model? To przykład skrajny, niemniej podobne sytuacje mogą się pojawiać.
Zabytkowy jest również budynek – siedziba władz gminy (Rynek 44). Jednak jego fasada, a zwłaszcza betonowe pylony (nijak nie pasujące do charakteru miasta), aż proszą się o wymianę. Dlaczego ten obiekt ma być jedynym nietypowym obiektem przy rynku? Osobiście proponowałbym całkowitą przebudowę w stylu domu, który stał tam wcześniej, a znamy jego wygląd – łukowata, secesyjna attyka może być lepszą wizytówką miasta niż obecny budynek.
Dlatego odpowiadając na tezę Artykułu 5 – moim zdaniem bardziej wartościowy jest układ urbanistyczny i typ domu lipnickiego (zachowanego w wielu przykładach), niż realność nr 44.
Sądzę bowiem, iż zabytki wartościowe są przede wszystkim ze względu na idee i przesłania jakie wnoszą. Dom przy Rynku, jeśli nie wnosi coś sam z siebie jako forma, jako funkcja – jest tylko okupantem miejsca, które równie dobrze może zająć coś innego. Już bardziej wartościowy jawi mi się tzw. „Trakt Węgierski” – zarośnięta ścieżka, miejscami zatarta, będąca niegdyś szeroką arterią komunikacyjną miasta. Taki trakt niesie ze sobą olbrzymią dozę faktów, jest symbolem Lipnicy jako centrum handlowego, miejsca jarmarków, targów, ostatniego noclegu przed Krakowem…
Artykuł 9 Karty głosi, iż „restauracja jest zabiegiem, który powinien zachować charakter wyjątkowy. Ma ona za cel zachowanie i ujawnienie estetycznych i historycznych wartości zabytku oraz polega na poszanowaniu dawnej substancji i elementów stanowiących autentyczne dokumenty przeszłości. Ustaje ona tam, gdzie zaczyna się domysł, poza tą granicą wszelkie, uznane za nieodzowne prace uzupełniające mają wywodzić się z kompozycji architektonicznej i będą nosić znamię naszych czasów.”
Artykuł 10 głosi, iż „kiedy techniki tradycyjne okazują się niewydolne, wzmocnienie zabytku można zapewnić sięgając do wszelkich nowoczesnych technik konserwatorskich i budowlanych, których skuteczność wykazałyby dane naukowe i zapewniało doświadczenie.”
Pierwsza myśl - jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację kiedy oba te Artykuły wchodzą w sprzeczność (zniszczenie zabytkowej ściany bądź ahistoryczna zmiana jej kształtu, aby tylko wzmocnić konstrukcję).
Druga – zabytkowy drewniany XIXwieczny dom przy rynku lipnickim. Budynek tak zniszczony, aż żal patrzeć. Płatwie tak spróchniałe, że kiście drzazg obejmują słupy je podtrzymujące. Brak dachu – krokwie obite papą, co sprawia iż budynek jest po prostu brzydki. Częściowo zawalone ściany, krzywe z tego tytułu okna… Renowacja jest absolutnie niemożliwa, należałoby wymienić większość elementów. Czyż nie lepiej więc postawić w tym miejscu nowy, stylowy dom, a ten relikt historii rozebrać i złożyć częściowo w muzeum czy skansenie? Pod warunkiem rzecz jasna iż nie rozsypie się w proch przy przenoszeniu?
Artykuł 15 głosi, iż […]wszelkie prace rekonstrukcyjne będą wszakże musiały być z góry wykluczone, można brać pod uwagę tylko sama anastylozę, to jest odtworzenie części istniejących, lecz rozproszonych. Elementy scalające będą zawsze rozpoznawalne i będą stanowić minimum niezbędne do zapewnienia warunków zachowania zabytku i przywrócenia ciągłości jego formy.
Problem ten wiąże się z tym o czym wspomniałem powyżej, i przypomina zarazem sytuację w roku 1803, kiedy to Napoleon koronował się w Mediolanie na króla Włoch. Podczas koronacji użyto rzekomo oryginalnych, historycznych insygniów – żelaznej korony Longobardów i berła Karola Wielkiego. De facto były to jednak współczesne repliki tychże. Informacja o tym pojawiła się jednak po wielu latach, gdy świadkowie już nie żyli bądź obchodziły ich już daleko inne sprawy.
Pytanie więc, czy minister Talleyrand, autor tej mistyfikacji, postąpił słusznie? Z jednej strony mamy Napoleona i jego dwór, a także władze włoskie – wszystkich przekonanych, że oto skronie „Boga Wojny” wieńczą starodawne relikwie, co umacnia tryumf pierwszych i poczucie klęski drugich. Z drugiej strony dzisiaj wiadomo że były to podróbki, fałszywe klejnoty. Równie dobrze mógłby się (wg niektórych) koronować Bonaparte drewnianymi insygniami…
Pojawia się więc pytanie – czy autentyczność jest najwyższą wartością? Czy realną autentycznością architektury, urbanistyki nie jest przypadkiem forma, funkcja, nastrój jaki tworzą? Wrażenie absolutnie subiektywne?
Leon Krier w swojej „Architekturze” zwie postawę reprezentowaną przez Kartę – „fetyszyzacją ruin”. Zgadzam się z nim w zupełności – ani w starożytności, ani w średniowieczu nikt ruin wszak nie projektował.